Dlaczego nowelizowano ustawę o dostępie do informacji?
Ustawa o dostępie do informacji publicznej została przyjęta 10 lat temu – 6 września 2001 roku. W 2003 roku Parlament Europejski i Rada przyjęły dyrektywę, która dotyczyła wykorzystywania informacji sektora publicznego do celów innych niż były one wytworzone, czyli m. in. w działalności gospodarczej, dziennikarskiej i społecznej. Dyrektywa miała być wdrożona do 2005 roku w państwach członkowskich. Polska tego nie zrobiła i ponaglona przez Komisję Europejską zaczęła prace w 2008 roku. Ponieważ nadal nie bylo postępów, w 2010 roku Komisja zastosowała kolejny środek dyscyplinujący i skierowała sprawę do Trybunału Sprawiedliwości. Polski rząd przez kolejny rok szykował projekt ustawy, który trafił do Sejmu w połowie lipca z adnotacją PILNE. Miał przejść pierwsze czytanie 26 lipca 2011 roku na Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Na 29 lipca 2011 roku miało być przygotowane sprawozdanie po pierwszym czytaniu. Pierwsze czytanie okazało się jedynym momentem kiedy nad projektem odbyła się jakakolwiek kompleksowa dyskusja. W powołanej podkomisji patrzono na każdy nowy przepis wprowadzając drobne poprawki. Jednak nie było czasu na kwestionowanie i podnoszenie spraw zasadniczych. W sumie obradowano około 7 godzin i nerwowa atmosfera nie sprzyjały poważnej dyskusji. Wcześniej Komisja sejmowa odrzuciła wniosek o wysłuchanie publiczne, o który apelowali obywatele i organizacje pozarządowe, a przewodniczący Komisji nie zgodził się na obserwacje jej prac przez osoby z zewnątrz.
Efektem prac podkomisji było m.in. usunięcie zaproponowanych przez rząd bardzo kontrowersyjnych nowych przepisów ograniczających informację publiczną. Był to zabieg budzący niepokój, nowe przepisy były niekonkretne (a to zazwyczaj działa na niekorzyść obywateli). Rząd dorzucił je w ostatniej chwili jednocześnie głosząc, że zmiany w ustawie dotyczą jedynie wdrożenia dyrektywy. Obywatele apelowali o ich odrzucenie. W efekcie w Sejmie powstało coś na kształt konsensusu i przepisy te zostały usunięte, po to by na ostatnim posiedzeniu Senatu wrócić w postaci tzw. „poprawki Rockiego”. Właściwa komisja senacka nie przyjęła tej poprawki, ale Senat i tak ją przegłosował. Projekt wrócił do Sejmu, tam Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych odrzuciła poprawkę, ale posłowie i tak ją przyjęli, ponieważ w „partiach władzy” zarządzono dyscyplinę partyjną.
Dlaczego zatem trzeba protestować? Bo ten sposób procedowania jest zły! Zawiódł zaufanie, które w Polsce i tak nie jest wysokie. Rodzi się pytanie, po co nam trójpodział władz. Poprawka w ogóle jest niezgodna z Konstytucją, bo Senat nie miał prawa jej wprowadzić, ale Prezydent na razie nie zadeklarował wyraźnie, że zacznie od badania zgodności ustawy z Konstytucją. W mediach przewijają się sygnały, że raczej najpierw ustawę podpisze. Za argument podaje się grożącą nam karę finansową ze strony Komisji Europejskiej. Brak jednak wiarygodnego potwierdzenia tej informacji, nie wiadomo kiedy owa kara miałaby być wymierzona. Ze strony Trybunału Sprawiedliwości wynika, że ma on dopiero stwierdzić nieimplementowanie przez Polskę dyrektywy. Jeśli społeczeństwo nie tupnie teraz nogą, to przez kolejne lata politycy zrobią nam co zechcą. Dlaczego akurat ta sprawa powinna nas poruszyć? Bo nie zależy od światopoglądu. Przejrzysty rząd i wiedza o tym jak działa państwo to korzyść nas wszystkich – z prawa, z lewa, z dołu drabiny społecznej i z góry, ze wsi, z miasta, z zagranicy.
O co chodzi w „poprawce Rockiego”
W zasadzie nie wiadomo. Jest ona enigmatyczna i niekonkretna, ale uwaga – to źle. Każde niedopowiedzenie w prawie to okazja do nadużyć urzędników.
Konkretnie jej zasadnicza część brzmi następująco: Prawo dostępu do informacji, w postaci opinii i analiz przygotowywanych na zlecenie podmiotów wykonywujących zadania publiczne, podlega ograniczeniu w zakresie i w czasie, jeżeli ich ujawnienie naruszyłyby ważny interes gospodarczy państwa poprzez osłabienie zdolności negocjacyjnej Skarbu Państwa w procesie gospodarowania jego mieniem albo zdolność negocjacyjną Rzeczypospolitej Polskiej w procesie zawierania umowy międzynarodowej lub podejmowania decyzji przez Radę Europejską lub Radę Unii Europejskiej; utrudnienie, w sposób istotny, ochrony interesów majątkowych Rzeczypospolitej Polskiej lub Skarbu Państwa w postępowaniu przed sądem, trybunałem lub innym organem orzekającym.
Rząd argumentuje, że to bardzo ważne da interesów Państwa: (…) Te zmiany, które znalazły się w rządowym projekcie skierowanym do parlamentu, mówiły o ograniczeniach w dostępie do informacji nie ze względu na widzimisię władzy, tylko ze względu na pojmowanie interesu publicznego. Moim zdaniem ustawa jest przełomem (…) (Minister Michał Boni)”
Co na to eksperci? Przywołana wyżej ustawa oin [o ochronie informacji niejawnych] jest wyrazem zwiększającej się transparentności władz publicznych i ograniczania utrudnień w dostępie do informacji (…). Projektowana zmiana ustawy dip obrazuje tendencję przeciwną. Pozwala na ukrywanie określonych w niej informacji, a co więcej, czyni to w sposób niemal nieograniczony, z uwagi na posługiwanie się sformułowaniami nieostrymi, nieprecyzyjnymi, takimi jak „osłabienie” (pojęcie to odnosi się zasadniczo do kondycji fizycznej lub umysłowej człowieka), czy też „w sposób istotny”. W zasadzie każda przeszkoda (czyli utrudnienie) może być uznana za istotną i tym samym ograniczyć dostęp do informacji publicznej. (dr Tomasz Szewc, autor komentarza do ustawy o ochronie informacji niejawnych z 2007 roku).
A zatem nie dajcie się wprowadzić w błąd takimi wypowiedziami. Zwróćcie uwagę na apel byłych opozycjonistów: Argumentacja używana dla obrony tej ustawy przypomina orwellowskie nazywanie Ministerstwa Tajnych Policji, Ministerstwem Miłości. W przypadku ustawy o dostępie do informacji publicznej zatrzaskuje się przed obywatelami drzwi do ekspertyz przygotowywanych dla instytucji publicznych i wykonujących zadania publiczne, a towarzyszy temu opowieść o rozszerzeniu możliwości dostępu do takich informacji.” (Z.Bujak, A.Celiński, W.Frasyniuk, Z.Janas, B. Lis, L.Wałęsa)
Sami zdecydujcie, czy chce odpuścić tę sprawę, czy wyrazić swój sprzeciw wysyłając apel. My Was do tego zachęcamy do podjęcia działań na rzecz zmiany.
***
Zainteresowanym polecamy całą historię nowelizacji opisywaną na naszej stronie od 2008 roku. Niektórzy mówią, że to wciągająca political fiction. Ale to nie żadna fikcja, to udokumentowana rzeczywistość.
Chcesz, aby Twoje prawa były chronione, a politycy mądrze wydawali Twoje pieniądze?
Wspieraj nas lub włącz się w nasze działania
Komentarze 0
Dodaj komentarz